sobota, 31 sierpnia 2019

Początek wędrówki na Dziki Wschód...

Młodsi synowie rolników z Górnej Frankonii podjęli ryzyko, decydując się na migrację. Wyruszyli mimo obaw, mając nadzieję na poprawę swego losu. Przypomnę, że będąc niepierworodnymi, nie mogli liczyć na odziedziczenie własnych gruntów po przodkach. W Niemczech gospodarstw nie rozdrabniano, by mogły się utrzymać. A ponieważ potomków było więcej niż ziemi, musieli sobie radzić w inny sposób. Jedni wybierali stan kapłański lub zakonny, inni zasilali szeregi wojskowe. Niektórzy wżeniali się w majątki swych żon, lecz byli to wyjątkowi szczęściarze. Reszta musiała poszukać swego miejsca na ziemi gdzie indziej... 

Chociaż koloniści tak naprawdę pochodzili z różnych stron: Bawarii, Szwabii, Wirtembergii, Prus Wschodnich czy Śląska - jak podaje w swojej książce "Bambrzy. Mieszkańcy dawnych wsi miasta Poznania" Maria Paradowska - wszystkich określono wspólnym mianem Bambrzy
Nazwa pochodzi od miasta, które w XVIII wieku tak bardzo zachwyciło poznańskiego biskupa Krzysztofa Szembeka urodzajem i obfitością plonów, że właśnie do tego przeludnionego okręgu podpowiedział rajcom miejskim rozesłać królewskie odezwy, zachęcające bauerów do osiedlenia się w zniszczonych wsiach ówczesnej Posnanii
Właśnie z okolic Bambergu na Dziki Wschód roku pańskiego 1719 wyruszyły pierwsze rodziny bamberskie. Stąd startujemy i my!  :) 

Trasa z Bambergu do Poznania
- próba rekonstrukcji

Zaczynając pracę nad sagą bamberską "Przez zmierzchy i świty", chciałam jak najwierniej opisać wędrówkę osadników sprzed 300 laty. Jednak nigdzie nie natrafiłam na jakąkolwiek wzmiankę, którędy mogli iść. Dlatego sama wytyczyłam im trasę liczącą ok. 565 km, czyli ponad 75 mil pruskich i... wyruszyłam razem z nimi. 

Opracowując marszrutę nie wiedziałam, co "nas czeka" po drodze. A ponieważ akcja powieści przypadła na rok pański 1750, musiałam uwzględnić nie tylko specyfikę konkretnych miejsc, ale również realia historyczne - by nie opisywać np. zabytków, które jeszcze nie powstały... ;) 

W ten oto sposób wyłoniła się moja subiektywna trasa, którą Bambrzy teoretycznie mogli pokonać zmierzając do wsi ówczesnej Posnanii. Którędy zatem szli? Co mijali po drodze? Oto próba rekonstrukcji. W kolejnych postach opowiem Wam o tym, co mnie zachwyciło, wzruszyło bądź przeraziło podczas wędrówki z Bambrami, którym "towarzyszyłam" na kartach mojej sagi.  

piątek, 16 sierpnia 2019

O schodach i wchodach
...czyli jak wejść na strych?



Schody - milczący świadkowie naszych codziennych kroków. Wiodą zarówno "do" jak i "z" rozmaitych miejsc: domów, szkół, teatrów, urzędów. Mają nawet swoją klatkę. Często mijane bezrefleksyjnie, lekceważone, niedoceniane. Zbiegamy z nich zbyt szybko, by policzyć choćby ilość stopni. Jakie naprawdę są? Na czym polega ich fenomen
Mogą być jedno-, dwu-, -trój- lub czterobiegowe, proste, łamane,kręte, lustrzane, w formie litery "T", a nawet powrotne. Mimo to sama czynność ich wykorzystywania budzi wiele refleksji czy wręcz wątpliwości. Bowiem tak naprawdę nie wiadomo, którędy się wchodzi, a którędy schodzi. Być może ową kwestię rozstrzyga każdorazowo użytkownik schodów. Wszystko zależy od wyboru, jakiego dokona, gdyż ten sam bieg służy jednocześnie do wchodzenia oraz schodzenia. Nie ma żadnych zasad czy konkretnej instrukcji obsługi. Sęk tkwi zatem w stosowanym przez nas nazewnictwie, niż samych schodach.


Człowiek, który okiełznał grawitację, mógłby korzystać z dwóch stron stopni: awersu i rewersu. Owa sugestia jest o tyle oczywista, że w sposób naturalny narzuca konkretnej stronie rolę schodów - umieszczonych pod spodem - lub wchodów - znajdujących się na wierzchu. To rozróżnienie zdaje się kwestią uzasadnioną, skoro samą czynność pokonywania stopni także można podzielić na dwie kategorie, uzależnione od kierunku ruchu w górę bądź w dół. Przy wchodzeniu pracuje zdecydowanie inna grupa mięśni i ścięgien, niż przy schodzeniu. Inaczej układa się stopa, różne są etapy przechodzenia z pięty na palce. Wchodząc stawiamy najpierw piętę, natomiast schodząc - wysuwamy do przodu palce. Pokonanie wchodów wymaga też większego wysiłku, kondycji, choć i tak często związane jest z nieuniknioną zadyszką. Z kolei droga powrotna w dół nie sprawia większych trudności. Ze schodów zbiegamy lekkim krokiem, niektórzy nawet po dwa stopnie naraz.


W moim bamberskim obejściu jest stary strych, z pięknie trzeszczącymi schodami, zbudowanymi na podobieństwo stromej, nieruchomej drabiny. Wiele razy korzystam z nich, pokonując drogę tam i z powrotem. Czy aby na pewno? Jak sugeruje sama nazwa, schody na strych pozwalają jedynie zejść w dół. To samo dotyczy piwnicy. Zejść można, ale z niej wyjść? 



Wszak nikt o wchodach z piwnicy lub na strych nie słyszał. A szkoda... Gdyby jakimś cudem udało się z piwnicy przejść na strych, wówczas zejście z niego po schodach stałoby się dziecinnie proste. Tylko sąd byśmy faktycznie wyszli?

Jak widać, zawiła kwestia wchodzenia i schodzenia po schodach oraz wchodach jest wielobiegowa. A jej wyjaśnienie zależy od... stopnia naszej osobistej wrażliwości.  :)

Maja Rausch


Tekst w większości pochodzi z tomiku poezji
Marii Magdaleny Pocgaj "Wędzidło z pajęczyny", Poznań 2010.



środa, 14 sierpnia 2019

Bamberski Jubileusz 300-lecia 
część I 

W tym wyjątkowym roku 2019 Bambrzy świętowali inaczej, niż zwykle. Bardziej uroczyście. Pamiątka przybycia pierwszych osadników z Górnej Frankonii, obchodzona zazwyczaj w pierwszą sobotę sierpnia, tym razem została przeniesiona na niedzielę, 4 sierpnia. Największą atrakcją dla całego Poznania był uroczysty pochód bamberski, który wyruszył o godzinie 14.00 ze Śródki - symbolicznego Bambergu - przez Ostrów Tumski, w stronę nadwarciańskiego grodu Przemysła. 


Była to inscenizacja "Poznanie" Arlety Kolasińskiej z Fundacji Edukacyjno-Artystycznej Puenta, częściowo inspirowana moją sagą. 😄 

fot. Zbigniew Czajka

Na przedzie jechało dwóch dragonów na koniach, za nimi sunęły bamberskie wozy z osadnikami, pełne ich dobytku. Jedna z rodzin ciągnęła wózek z dyszlem, pełen soczystych jabłek, w którym postanowił odpocząć wycieńczony długim dystansem - z Bambergu do Poznania jest 565 km w linii prostej! - mały Bamber...  
fot. Zbigniew Czajka
fot. Zbigniew Czajka
fot. Zbigniew Czajka

Za wieśniakami szłam... ja 
😉 
Wystrojona we własnoręcznie (i z pomocą mojej mamy, Bamberki po mieczu) uszyty strój oraz kwiatowy kornet miałam przyjemność - jako autorka sagi bamberskiej "Przez zmierzchy i świty" - rozpoczynać korowód Bamberek w tradycyjnych strojach. 
fot. Antoni Rut

fot. Zbigniew Czajka
W przemarszu towarzyszyła mi mama, niosąca 83-letnią lalkę mojej babci
Krysia, ubrana we własny czepiec, jakby odmłodniała; jej celuloidowa "buźka" zdawała się rozpromieniona nie tylko od intensywnego słońca... 

Krysia gotowa na bamberski pochód...
fot. Maria Magdalena Pocgaj 

fot. Antoni Rut
Za nami kroczyli grajkowie - kobziarze, bębniarze, czy Zespół Muzyki Dawnej "Huskarl" - skutecznie zagrzewający do marszu. Skoczna melodia sprawiała, że nogi same przytupywały, a kornety podrygiwały do taktu. 

fot. Zbigniew Czajka

fot. Antoni Rut
Dalszą część pochodu stanowili członkowie Towarzystwa Bambrów Poznańskich, między którymi wyróżniała się największa Bamberka, w dodatku "obarczona" szuńdami


Resztę tego kolorowego zgromadzenia stanowili "cywile" i przechodnie. Dla chętnych przewidziano papierowe kornety, pasujące na głowy nie tylko niewieście, ale i dziecięce czy... męskie! 😁 
U stóp ratusza kolonistów przywitali chlebem i solą rajcy dawnej Posnanii, odziani w odświętne stroje. 

Po przemówieniach nastąpiło tradycyjne udekorowanie pomnika Bamberki girlandą kwiatową. Ze względu na tłumy zgromadzone na płycie starego rynku, w tym punkcie programu uczestniczyli jedynie strojni Bambrzy wraz z delegacją z Bambergu. I ja tam była, zasilając szeregi pozujące fotoreporterom... 😄

Na lewo ode mnie (w zielonej kamizelce) Juliusz Kubel, na prawo delegacja z Bambergu:  przedstawiciele ogrodników (pani z czerwonym bukiecikiem na piersiach i uśmiechnięty bauer w kapeluszu), a między nimi (pod krawatem, w okularach) Bürgermeister, Wolfgang Metzner.


Ostatnia prosta wiodła na Wolny Plac, czyli wewnętrzny dziedziniec fary i Urzędu Miejskiego. Tam, przy dźwiękach bandu Jaromi Zez Ekom oraz orkiestry MPK, rozpoczęła się bamberska biesiada. Na zgłodniałych czekał domowy placek, a amatorów prac gospodarskich - dojenie kozy oraz pranie w balii, przy użyciu tary

Dla mnie dzień ten był niezapomniany. Tym bardziej, że na Śródkę, a potem z powrotem na Górczyn wracałam tramwajem. To również była moja forma promocji bamberskiego święta - Bamberkatradycyjnie ubrana od stóp do głów, jadąca sobie ot tak, poznańską bimbą...
Nareszcie w domu! Zmęczona, ale usatysfakcjonowana...

Kolejna odsłona Jubileuszu jesienią. Zatem ciąg dalszy już niebawem...


poniedziałek, 12 sierpnia 2019

Dawno, dawno temu... a konkretnie jakieś 300 lat wstecz, za górami i lasami Górnej Frankonii, czyli w okolicy miasta Bamberg, pewien Rausch zdobył się na nie lada odwagę i opuścił rodzimą ziemię ojców, wyruszając z całym swym dobytkiem na tajemniczy Dziki Wschód. Był pełen obaw, lecz wiedział, że tylko w ten sposób zapewni sobie skrawek własnej ziemi. Wszak niemieckie gospodarstwa przekazywane były z pokolenia na pokolenie jedynie najstarszemu synowi. Tymczasem on był tym młodszym, bez prawa do dziedziczenia ojcowizny... 

Swe kroki skierował - podobnie jak inne rodziny frankońskich rolników - do wyludnionych podpoznańskich wsi w odległej Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Tamtejsze ziemie, spustoszone przez wojnę północną i liczne zarazy, nie miały aktualnie gospodarzy i zmieniały się w coraz większe ugory. A kupieckie miasto Poznań - lokowane na prawie magdeburskim roku pańskiego 1253 przez wielkopolskiego księcia Przemysła I, pozbawione zaopatrzenia i handlujących płodami rolnymi kramarzy - nieuchronnie chyliło się ku upadkowi. Dlatego właśnie władze, za przyzwoleniem najjaśniej panującego wówczas króla Augusta II Mocnego z dynastii Sasów, wystosowały specjalne odezwy do katolickich rolników z okolic Bambergu, zachęcając ich do osiedlenia się pod Poznaniem. Pierwsze rodziny dotarły do Lubonia 1 sierpnia Anno Domini 1719...

Rausch także postanowił zaryzykować i rozpocząć nowe życie na emigracji, bez możliwości powrotu w rodzinne strony... Tak zaczyna się historia rodu moich bamberskich przodków. :D 

Ten blog jest zainspirowany Wielkim Jubileuszem, czyli 300-rocznicą przybycia Bambrów w okolice Poznania oraz sagą bamberską "Przez zmierzchy i świty", którą z tej okazji napisałam. A ponieważ kolejne wątki tej niesamowitej opowieści wciąż się splatają, tworząc współczesną osnowę, jako Bamberka po kądzieli postanowiłam kontynuować temat. Sama jestem ciekawa, co z tego wyniknie! ;)